7 stycznia 2012

019. Oblicze.


Cisza. A może tajemnica? Siedzę w mroku, ciemność mnie wypełnia. Spoglądam w miniaturowe lusterko, w moje oczy. To są moje oczy? Są smutne, puste, ciemne. Niemalże czarne. Pytam się, kim do cholery ja jestem? Próbuję szukać odpowiedzi w Twoich oczach, ale w nich jestem nikim. Nigdy nie byłam tą jedyną, tą najważniejszą, byłam zrzucana na boczny tor, a gdy byłam potrzebna chwilowo byłam na tym pierwszym.. Podobał mi się. Byłam uwielbiana, kochana przez Ciebie, ale tylko chwilowo. Nie mogłam się zachłysnąć, nie potrafiłam. Nigdy do końca nie zostałam wypełniona przez Ciebie, choć tak bardzo tego pragnęłam. Patrzyłam w Twoje oczy na zdjęciach i  myślałam.. Czy kiedyś naprawdę byłam kimś dla Ciebie. Czuję się strasznie. Zostałam porzucona, jak szmata do podłogi. Gdy byłam potrzebna, czułam się użyteczna. A potem, życie dało mi porządnie w kość. W miejscu porzucenia trwałam niezmiennie. Nie zmieniłam lokalizacji, ani o milimetr. Bo i po co? Czekałam na Ciebie, wciąż czekam. Choć jest już za późno.. Każda obietnica złamana, każde przyrzeczenie, każde malutkie po te duże słowo. Cisza. Pustka. Ty. Ja. My. W innych miejscach, w innym czasie. Chciałabym usłyszeć, że jesteś dla mnie, ze mną, że to co jest między nami wciąż jest ważne, ale... Nie ma nic. Wielka nicość. Wielka cisza. Wielkie rozczarowanie. Nie potrafię się normalnie zachować. Czuję się jak sadystyczne dziecko, masochistyczne. Mój sztuczny uśmiech nie dosięga oczu, wspominam Cię. Codziennie.
I co mówię?
Nic nie mówię. Milczę patrząc na swoje oblicze, w którym kiedyś widziałam Ciebie.