18 grudnia 2011

016. Anioly & Demony


Kiedyś byłam aniołem. Walczyłam o dobro, zawsze byłam piękna. Podziwiali mnie. Dopóki nie opętały mnie czarne demony. Zaczęłam tracić panowanie nad sobą. Życie zaczęło się komplikować. Ludzie ucięli mi skrzydła. Straciłam moc, siłę, sens, Byłam potężna i mocarna, a może tylko udawałam. W środku obumierałam, potrzebowałam pomocy. Moje ręce sięgały każdej osoby jaką napotkałam i trzymały ją kurczowo, aż doszczętnie mnie zniszczyła. Wtedy sięgałam po następną. To był wielki błąd. Każda osoba udawała przyjaciela, by zrobić ze mnie jeszcze większe pośmiewisko. Jestem zbyt słaba, ludzie dostrzegają, że rozpaczam. Próbuję tego po sobie nie pokazywać, ale to silniejsze ode mnie. Potrzebuję więcej uskrzydlonych przyjaciół, wszystkie znane mi anioły wlewają beton w moje żyły. Opętały nas demony. Nas, aniołów. Czym więc jesteśmy teraz? Nie jesteśmy ludźmi, o nie. Jesteśmy zwierzętami, uwięzionymi w klatce, niczym w zoo. Inni przychodzą na obejrzeć, a jeśli im się znudzimy po prostu zapomną, odejdą.. I pomyśl, jak wszyscy tak nieustannie na Ciebie patrzą, co chcesz zrobić? Tłumisz krzyk, zabijasz w głowie tych, którzy próbują Cię zniszczyć. To nie tak miało być. Nie tak wyobrażałam sobie życie. Nie potrafię żyć z samą sobą, nie potrafię wstawać rano, ani kłaść się spać. Oni polują na mnie za dnia, a także w nocy. Potrzebuję ocalenia. Leki przestają działaś, one nie znieczulą bólu wewnętrznego, pomogą jedynie zasnąć, a koszmary znów mnie zbudzą. Myślę o rzeczach, których nigdy nie odważyłabym Ci powiedzieć. Nie daję rady. Spróbuj zrozumieć, co się dzieje w mojej głowie, to cierpienie. Coś jest ze mną nie tak. Płaczę, gdy anioły zasługują na śmierć. Ty byłaś moim aniołem. Obumieram...