17 listopada 2011

015. Slow motion suicide


Jestem inna. Jestem zwierzęciem. Wystarczy, że pogłaskasz mnie po głowie i przytulisz.. Już jestem Twoja.. Będę do Ciebie wracać. I łasić się, i robić słodkie oczka. Podobno miłości nie da się uleczyć.. Podobno jestem człowiekiem..więc.. co jest prawdą? Gdy wyjmiesz kij, ucieknę, bądź rzucę się na Ciebie i Cię rozszarpię. Tak jak robiłam to setki razy. Można mnie załagodzić, można mnie przygarnąć. Ale chcę moje serce z powrotem. Chcę być czuła, wrażliwa.. Chcę być delikatna.. I oczekuję tej delikatności od Ciebie.. Nie zabiję już nikogo słowami ani czynami.. Już nie. Wolę zabić siebie. Jestem taka neutralna.. Na wszystko się zgadzam. Moje zdanie, moje myśli, moje wyobrażenia, mój świat został jedynie w mojej głowie.. Już nie otworzy się przed nikim, jak przed Tobą. Moja słodka, upadla miłości. To nie jest zabawne.. To łkanie, przytulanie się do każdej rzeczy, jaką napotkam.. Może potrzebowałam czułości.. A może tylko pamiętnika, z opowiadaniami, wierszami i innymi tekstami tego typu. To ukojenie. Ukojenie do rzeczy, które nie są mi nawet potrzebne.. ukojenie do wyblakłego zeszytu wspomnień.. Och.. Powolne samobójstwo ruchu.. Każdego ruchu. Błądzę. Zamykam się w klatce umysłu. Nie do przebicia. Przyjaciele nie leczą, płacz w poduszkę też nie.. I piosenki, które są częścią wypełniania mojego świata.. Tak bardzo się zmieniłam.. Mój świat stał się czymś zamkniętym, nikt nie potrafi go otworzyć, nawet ja. Czy chodzi o takie życie? Życie..."cień cienia".. Ucieczka.. Izolacja.. Tak mam żyć? Tak mam być? Aż do śmierci? To bezsens. Człowieku, ludzie. Do cholery, jestem zwierzęciem? Czy może jakimś misiem, zestarzałym, który leży leży na półce.. Bez uczuć. Bez egzystencji.. Sięgniesz po mnie? Czekam, ja. Stara ja. Czekam tu. Już nic nie wiem.