30 sierpnia 2011

003. Otwarta księga uczuć ?

Nie widziała życia. Wszystko bladło w jej oczach. W uszach ciągle ta sama melodia brzmiała coraz głośniej i głośniej, by zagłuszyć ból, który nie ustępował. To nie działało. Działał tylko On. Był lekiem na wszystko. Na łzy, na cierpienie, na strach, na ból.. Na wszystko. Czuła, że go wykorzystuje, nie chciała tego. Ona była marną przyjaciółką, nie umiała nic. Użalała się nad sobą, bo nie umiała inaczej funkcjonować. Nie umiała żyć, czuwać, ani być. Kochała swój czarny scenariusz. Znienawidziła swoje czarne myśli, gdy On trwał przy niej. Potrzebowała Go tak mocno, że nawet nie umiała wyrazić tego jak się czuje. Za bardzo się wciągnęła. Za bardzo chciała Go mieć i to ją bolało. Przecież nie był rzeczą, był czymś więcej. Był pierwszą osobą, która zaakceptowała ją, taką jaka jest. Pokochał ją, ale był zaślepiony. Ona nie była ideałem, była nikim. Nie była warta jego obecności, jego czułych słów,. Z nim puste dni były wypełnione. Wszystkie te cholerne dni dawały jej jakąś nadzieję, która zanikała w nocy, gdy siedziała sama i płakała. Od rana znowu wszystko powracało. Pokrzepiające słowa dające nadzieje jej duszy.. Pocałunki... Objęcia, które sprawiały, że czuła się ważna. Z dnia na dzień kochała go coraz bardziej, aż do utraty tchu, aż do utraty każdego skrawka jej duszy. Ona widziała każdej nocy nieruchomy obraz na ścianie...próbując zobaczyć Jego cień, brakuje Jej Go. On ma za dużo na głowie.. Za dużo spraw... Będzie, ale gdzieś daleko. Daleko, czy zauważa to co Ona czuje? Ona już niczego nie szuka. Chce dalej iść, ale bez Niego upada. Zostawiła Go. Zostawiła Go bo nie umiała sobie poradzić. Zostawiła go szepcząc do siebie, że na Niego nie zasługuje. Upadła. Nie chce wstać, bo jest zbyt słaba na mówienie, tego czego nie powinna Ci mówić. Tak, to ja. Ta mała, nieistotna, nic nieznacząca. Tak... To ja.